Czy tak wygląda mój koniec?
Ciemność. Strach.
Ból. Złość.
A może nie?
Przybywa ratunek.
Ale słyszę tylko huk wystrzału z pistoletu.
W kogo był celowany pocisk?
Amy poczuła jak
oblewa ją zimny pot, a oczy zachodzą mgłą. Serce biło tak szybko, że prawie
wyskakiwało z piersi dziewczyny. Jej nogi zaczęły drżeć, a usta zostały
otworzone w niemym krzyku. Justin szybko odzyskał panowanie nad sytuacją i
pochylił się nad Amy, mówiąc cicho:
- Tylko krzyknij
suko, a nie będę już taki miły, zrozumiałaś? – warknął zaciskając boleśnie dłonie na jej talii. Amy poczuła łzy
wzbierające się pod jej powiekami i kiwnęła głową. – A teraz posłusznie skierujesz się ze mną do
wyjścia, dobrze? – Ciemnowłosa ponownie kiwnęła głową, czując jak strach ściska
jej gardło.
Chwycił ją za
nadgarstek i pociągnął za sobą. Łzy, które pojawiły się w oczach dziewczyny,
zaburzały jej pole widzenia. Zbiegli po schodach na parter i wyszli z hotelu.
Justin udał się w prawą stronę, oddalając się nieco od hotelu i wchodząc w
jedną z wielu ciemnych uliczek.
Kiedy się
zatrzymali, Amy rozejrzała się dyskretnie wkoło. Było ciemno, jedyne światło,
które tu docierało, to te z ulicy. Justin stanął naprzeciwko dziewczyny i
uniósł kciuk, aby pogładzić jej policzek.
- Dlaczego
uciekłaś, Amy? – spytał miękko. Amy zacisnęła dłonie w pięści, czując
narastającą złość, ale także strach, który niemal ją paraliżował. – Dlaczego
byłaś taka głupia i uciekłaś? Dawałem ci wszystko, co chciałaś. Wystarczyło
tylko, abyś była kurwa posłuszna. Kochałem cię, a ty tego nie doceniłaś –
warknął niskim głosem, na brzmienie którego, włoski zjeżyły się na karku
Amy. – Ale mówiłem ci, że znajdę cię
gdziekolwiek i oto jestem. Mam nadzieję, że się cieszysz – powiedział
uśmiechając się chłodno.
Amy oddychała
szybko. Bardzo szybko. Już nie ze strachu. Jej wnętrze było pełne gniewu, który
ją oślepiał. Źrenice się rozszerzyły, a oczy pociemniały. Usta zacisnęła w
wąską linię i po chwili usłyszała jęk i ciąg przekleństw z ust Justina.
Zrozumiała, że to ona go uderzyła. Silny kopniak spotkał się z jego męskością.
- Ty suko –
wycharczał, ruszając w jej stronę, jednak Amy była szybsza i wymierzyła mu cios
w twarz, prosto w nos chłopaka. Powinna poczuć ból w pięści, ale nie poczuła.
Patrzyła jedynie z dziką satysfakcją jak Justin opada na kolana i warcząc pod
nosem, pluje krwią. Kiedy podniósł głowę, jego oczy były rozszerzone do granic
możliwości, z furią wymalowaną na twarzy. – Nagle stałaś się waleczna, co? –
zaśmiał się szyderczo, a Amy podeszła do niego, zadając cios w brzuch, a
następnie wbijając głęboko obcas w jego pierś.
– Szkoda, że wcześniej taka nie byłaś. Nie opierałaś się zbytnio. A
szkoda, taka waleczność podniecałaby mnie jeszcze bardziej – wycharczał i
chwycił dziewczynę za stopę, ciągnąc do siebie, a Amy straciła równowagę,
uderzając całym ciałem o ziemię, wydając z siebie głośny jęk.
- To był błąd,
Amy. Nie powinnaś walczyć – zaśmiał się, uderzając ją w twarz. – Jesteś
niegrzeczną dziewczynką, ale masz szczęście, że ja takie lubię – powiedział,
gwałtownie podnosząc ją do góry i przygważdżając do ściany. Przysunął swoją twarz
do jej szyi, sunąc po niej językiem. Pocałował dziewczynę w obojczyk. Amy
zacisnęła oczy, z których wypłynęły łzy. Z piersi wydusiła zduszony szloch.
Justin
gwałtownymi ruchami zaczął ściągać jej sukienkę, odsłaniając nagą skórę Amy. Po
chwili ciemnowłosa stała, w samej bieliźnie, a Justin taksował ją pełnym
pożądania wzrokiem. W chwili, kiedy ściągnął koszulę, Amy zaszlochała. Ogarnęło
ją poczucie porażki. Znowu. Mimo znacznego upływu czasu, nie udało jej się obronić.
Justin znów wygrał i miał nad nią władzę. Kiedy położył dłoń na jej piersi i
zaczął gładzić ją po brzuchu, poczuła się bezsilna. Czuła się niczym. Chciała,
aby nagle ktoś się tu znalazł i ją uratował. Ktokolwiek. Dlatego z jej ust
wydostał się bełkot błagania o pomoc:
- Błagam, pomocy,
ktokolwiek, proszę! – krzyknęła, jednak zabrzmiało to bardzo cicho. – Proszę,
ktokolwiek… - szepnęła, a po chwili wybuchnęła płaczem. Justin pocałował ją w
usta, a kiedy dziewczyna nie odwzajemniła pocałunku, ponownie uderzył ją w
twarz i dodatkowo w brzuch. Amy jęknęła głośno i zwinęła się w pół.
Podniosła głowę i
zauważyła postać stojącą za Justinem. Jej serce zabiło szybciej, z nadzieją na
pomoc. Jednak to uczucie zniknęło, kiedy Justin obejrzał się przez ramię i
powiedział:
- Witaj Jamie, co
tak długo? Prawie ominęła cię cała zabawa – zaśmiał się, przyciągając do siebie
znajomą Amy dziewczynę i pocałował ją namiętnie w usta. Jamie odsunęła się z
ociąganiem od Justina i spojrzała na leżącą na ziemi Amy.
- Jamie… -
szepnęła dziewczyna, mając szeroko otwarte oczy, w których krył się strach. –
Ty…
- Oh proszę cię!
– prychnęła, lekceważąco machając dłonią. – Tak jakbyś nie wiedziała! Twój
chłoptaś Zayn przecież ci powiedział, czyż nie? – zaśmiała się szyderczo. – O
twojej „przyjaciółeczce” – zrobiła w powietrzu cudzysłów palcami – dilerce
narkotyków i o chłopaku z blizną i szaleństwem w oczach! – powiedziała
dramatycznym głosem, po czym oboje się roześmiali.
- Co do… -
spytała Amy, kręcąc głową. – Kim ty w
ogóle jesteś, Jamie? – syknęła Amy, marszcząc brwi. Chciała przeciągnąć tą
rozmowę jak najdłużej. Nie opuszczała jej nadzieja, że Zayn lub któryś z
chłopaków zauważą, że jej nie ma i zaczną jej szukać. Była pewna, że tak się
stanie, jednak znalezienie jej może im trochę zająć.
Dlatego też
rozpoczęła tą rozmowę, gorączkowo myśląc nad ucieczką, w razie gdyby ratunek
nie przybył w odpowiednim momencie. Utrudniał to trochę fakt, że cała się
trzęsła, po jej twarzy wciąż płynęły łzy, a strach wprawiał ją w dziwny stan
odrętwienia. Cała ta sytuacja i ból pulsujący na twarzy, w kręgosłupie i w
żebrach, odbierał jej jasność myślenia.
- Jestem twoim
najgorszym koszmarem, Amy – zaśmiała się dziewczyna. – A tak naprawdę,
przyjaciółką Justina. Znam cię dłużej niż myślisz. Justin wszystko mi o tobie
opowiedział. To, jaka uległa byłaś, za dawkę kokainy. Jak oddałaś mu się w
całości. Ale uciekłaś. Byłaś taka głupia i postanowiłaś uciec. Naprawdę byłaś
tak naiwna, myśląc, że Justin cię nie znajdzie? – Jamie uśmiechnęła się
ironicznie, po czym zaśmiała się chłodno. – Cóż, myliłaś się, słoneczko. To
było dużo łatwiejsze niż myślisz. Wiesz co było najzabawniejsze? – spytała, nie
czekając na odpowiedź Amy. – To, że tak szybko mi zaufałaś. Moim zadaniem było
zdobyć twoje zaufanie, a tymczasem to było tak proste, jak odebranie dziecku
cukierka, naprawdę.
- Dobra, koniec
tej durnej dyskusji – mruknął Justin. – Gotowa na zabawę, moja kochana? –
spytał, zwracając się do Jamie, która uśmiechnęła się.
- Oczywiście –
powiedziała i podeszła do Amy, śmiejąc się z reakcji dziewczyny. Jej
przerażenie stawało się coraz większe i chcąc, nie chcąc, traciła nadzieje na
ratunek. Miała coraz mniej czasu. Teraz przeciwko sobie miała Justina i Jamie.
Nie miała najmniejszych szans.
Jamie chwyciła
twarz Amy jedną ręką, całując ją prosto w usta. Amy otworzyła szeroko oczy ze
zdumienia, kiedy Jamie drugą dłoń wsunęła w jej majtki. Ciemnowłosa nabrała
powietrza w płuca, zastygając w bezruchu. Justin stanął obok Jamie i zaczął
całować ją po szyi i po dekolcie, mocno ściskając jej nadgarstki.
Amy zaszlochała,
czując ściskanie w piersi. Poczuła się słaba. Była wykończona. Zacisnęła
powieki i korzystając z tego, że jej usta były wolne, po raz ostatni krzyknęła
w ciemną noc:
- Pomocy, błagam!
Proszę! – krzyczała w kółko, i przestała tak nagle jak zaczęła, uciszona
siarczystym uderzeniem Jamie. Dziewczyna patrzyła na nią z furią na twarzy.
- Amy?! To ty?!
Amy, gdzie jesteś?! – Dziewczyna usłyszała krzyk, na którego brzmienie jej
serce podeszło do gardła. Powinna poczuć ulgę, ale nie poczuła. Bała się. Bała
się o Zayna.
Usłyszała kroki i
ciężki oddech chłopaka, który pojawił się przy wejściu do uliczki. Podbiegł w
ich stronę, a Amy zauważyła, że jego oczy się rozszerzają, na widok tej
sytuacji.
- Puść ją –
warknął niskim głosem. Amy jeszcze nigdy nie widziała takiego Zayna. Owszem,
widziała go złego, ale to była furia. Oczy palące gniewem, oczy zmrużone i
wpatrzone w Justina, zmarszczone brwi, zaciśnięte pięści i zmarszczki gniewu na
twarzy. Kiedy Justin nie zareagował, tylko jedynie uśmiechnął się kpiąco, Zayn
zrobił dwa kroki naprzód.
- Zayn, nie… Idź
stąd – szepnęła Amy, a po jej oczach spłynęły łzy. Zayn stanął w miejscu,
wpatrując się w nią w szoku.
- No, chłoptasiu,
słyszałeś co powiedziała dziewczyna. Spierdalaj stąd! – warknął Justin.
- Nie ma mowy –
warknął Zayn, zaciskając szczękę.
- Cóż, skoro tak
bardzo chcesz zostać, to może porozmawiamy. Jestem bardzo ciekawy, czy wiesz
kim taka naprawdę jest ta oto pozornie bezbronna dziewczyna. Twoja dziewczyna,
czyż nie? – spytał z kpiną w głowie Justin, wskazując na Amy, która stała pod
murem, drżąc z zimna i strachu. – Powiedz mu, kochanie – powiedział Justin, a
kiedy Amy nie odpowiadała, chłopak kiwnął głową, a Jamie ponownie ją uderzyła.
Przed oczami Amy pojawiły się gwiazdy, kiedy jej głowa odchyliła się i uderzyła
o mur.
- Zostaw ją psycholu!
– krzyknął Zayn, nie wiedząc co zrobić. Amy widziała to w jego oczach. Był
przerażony.
- Ta oto
dziewczyna, to zwykła dziwka, szmata i ćpunka. Co prawda dobra w łóżku, i z
ładną buźką, ale nic nie warta – stwierdził Justin, wzruszając ramionami.
Zayn ruszył w
jego stronę, z twarzą pełną gniewu. Zamachnął się, aby uderzyć Justina, jednak
ten był szybszy i kopnął Zayna w brzuch. Malik schylił się wpół, a Amy pisnęła
przerażona. Zayn splunął i podnosząc się szybko, zamachnął się z całej siły i
tym razem cios dotarł do Justina. Ten zachwiał się trochę, a Zayn zadał kolejne
uderzenie. Oboje byli teraz coraz bliżej Amy i Jamie.
Justin otarł krew
z twarzy i uderzył Zayna w twarz, łamiąc mu nos i rozbryzgując krew mulata na
swojej dłoni. Justin kopnął go w brzuch, a Zayn opadł na ziemię, krztusząc się.
- Nie
posłuchałeś, kiedy mówiłem, żebyś sobie poszedł. A tak kończą ludzie, którzy
się mnie nie słuchają – warknął Justin i wyciągnął zza paska od spodni
pistolet. Odblokował go i skierował w stronę Zayna.
Amy poczuła,
jakby czas zwolnił swój bieg. Widziała to wszystko w zwolnionym tempie.
Widziała jak Zayn unosi twarz, patrząc prosto na lufę czarnego pistoletu,
czekając aż Justin pociągnie za spust.
Ciemnowłosa
odepchnęła od siebie Jamie, która patrząc na rozgrywającą się scenę, poluźniła
uścisk na ramionach Amy. Dziewczyna upadła na ziemię, boleśnie uderzając głową
o chodnik.
- Nie! - Z piersi
Amy wyrwał się krzyk, który został stłumiony przez wystrzał z pistoletu.
Poczuła ból w piersi i bezwładnie opadła
na chodnik, drżącą dłonią dotykając krwawiącego miejsca na brzuchu. Zobaczyła
krew na swojej dłoni, a z jej oczu popłynęły łzy. Spojrzała na przerażonego
Zayna, który szybko znalazł się koło niej.
W chwili, kiedy
Amy upadła na ziemię, Justin podbiegł do Jamie i chwytając ją za rękę, pobiegł
w przeciwnym kierunku, zostawiając ich samych. Zayn poczuł rozrywający ból Ew
piersi. Łzy płynęły mu po twarzy, kiedy z piersi wyrwał mu się szloch pełen
bólu. Serce ścisnęło mu się na widok krwi na nagim brzuchu dziewczyny.
Spojrzał na jej
twarz, która była nieruchoma. Oczy zamknięte, usta lekko rozchylone, jakby błgały
o oddech. Zayn drżącą dłonią wyciągnął telefon z kieszeni i opadając na ziemię,
wykręcił numer na pogotowie. Chwycił Amy za drobną dłoń, czując jak cały świat
mu się rozpada.
PRZECZYTAŁAŚ? SKOMENTUJ PROSZĘ. CHOCIAŻ KILKA SŁÓW, A ZNACZY DLA MNIE WIELE. DZIĘKUJĘ.
Zabiłaś mnie tym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńCudo normalnie.
Dawaj szybko nexta :)
Naprawdę cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńZupełnie się tego nie spodziewałam.
Wielka szkoda, że to już ostatni, ale czekam z niecierpliwością na epilog tej historii.
I zapraszam do siebie:
http://can-i-stay.blogspot.com/
Liczę na jakiś komentarz.
O matko normalnie ryczę jak głupa :'(( Niesamowita JESTEŚ dziewczyno kocham twoje opowiadanie <333 Z niecierpliwością czekam na nexta :-***
OdpowiedzUsuńO boże, płacze no płacze.
OdpowiedzUsuńinformuj mnie @Rihanna_dream
szkoda że to ostatni rodział.. przywiązałam się do tego opowiadania .. :C
OdpowiedzUsuńAle rozdział WOW nie mam nic innego do napisania xx
Płaczę :'(
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to koniec :/
Pisz szybko epilog :*
wspaniały rozdział :O zapraszam do siebie http://i-remember-yoou.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy zabiłaś mnie tym rozdziałem i kompletnie nie wiem, co powiedzieć. To chyba mimo wszystko dla mnie za dużo. Przede wszystkim, nie spodziewałam się, że Justin wyciągnie Amy na zewnątrz, liczyłam na to, że ktoś go zauważy i powstrzyma. Kiedy oboje znikli z zasięgu wzroku Zayna czy kogokolwiek innego, zaczęłam się autentycznie bać. Justin jest chyba chory psychiczne, takie zachowanie zdecydowanie nie jest normalne. Jeszcze na dodatek pojawiła się Jamie... Wiedziałam już, że to nie jest dobra osoba, ale po tym, co wydarzyło się w tym rozdziale, jestem podwójnie zszokowana tą postacią. A wydawała się naprawdę miła, podczas gdy w rzeczywistości ma równie nasrane - wybacz za wyrażenie - we łbie, co ten jej "przyjaciel". Odetchnęłam z ulgą, kiedy pojawił się Zayn, ale niestety zaczęłam podejrzewać, że ktoś oberwie i to nie będzie ani Justin, ani Jamie. Boże, biedna Amy :( Ona nie może umrzeć! Nie wiem, jak to przeżyję, a przede wszystkim co będzie z Zaynem ;( Mam nadzieję, że w epilogu okaże się, że jednak wszystko się szczęśliwie ułożyło. Błagam. Nie znoszę takich smutnych zakończeń, za bardzo przywiązałam się do bohaterów.
OdpowiedzUsuńNiemniej rozdział świetny, bardzo dynamiczny i trzymający w napięciu.
Pozdrawiam <3
Płaczę teraz, matko, to jest takie piękne :c Dziękuję, że to napisałaś i czekam na nowe opowiadania. :)
OdpowiedzUsuńco się stanie z Amy przeżyje ?????
OdpowiedzUsuńG-E-N-I-A-L-N-E! ♥
OdpowiedzUsuńG-E-N-I-A-L-N-E! ♥
OdpowiedzUsuńnieeeee!!! czemu ???
OdpowiedzUsuńAle i tak było zajebiste :D Nie mogę doczekać się nexta !!!
<3
OdpowiedzUsuńomg. ona musi przeżyć.!
OdpowiedzUsuńniesamowite *.*
OdpowiedzUsuńwiedz jednak że jeśli ona umrze to tracisz czytelniczkę [mnie]
Rozdział zajebisty, oby tak dalej :* <3
Powinnam chcieć, żeby Amy przeżyła, prawda? Ale tak nie jest. Mam dziwną ochotę na smutne zakończenie... śmierć, rozpacz, utrata bliskiej osoby... Takie zakończenie na pewno byłoby bardziej poruszające niż szczęśliwe. Nie mogę się już doczekać epilogu, żeby dowiedzieć, się, co z nią. Przerażający jest fakt, że można być tak okrutnym i bezdusznym, jak Justin i Jamie... Potraktowali ją jak śmiecia, jakby nie była człowiekiem... Postrzelili i uciekli... Nie rozumiem takich ludzi. To, co się stało, rzeczywiście jest makabryczne, ale podziwiam Amy za odwagę. Uratowała Zayna, bez wahania. Niewiele osób zdołałoby się tak poświęcić. :) Szkoda tylko, że to już ostatni rozdział. Polubiłam tą historię, jak każdą, którą tworzyłaś. :)
OdpowiedzUsuńGenialne !! Pod koniec troche sie rozkleilam.
OdpowiedzUsuńBoże to Niall powinien do niej przyjść !!!!! Japierodole !!
OdpowiedzUsuń